Na działce murarki są bardzo zajęte. Zajęcia w parach, już różnopłciowych, są bardzo intensywne. Część samiczek, które mają akt już za sobą, prezentuje żółciutkie brzuszki i znosi pyłek do rurek.
Ta para wylądowała mi na kolanach.
Największy ruch panuje przy rurkach trzcinowych oraz, o dziwo, czerwonych plastikowych z jasnoszarym papierem. Jedna rurka jest już zasklepiona. W ubiegłym roku te same rurki, tyle że wyłożone papierem białym, były omijane z daleka. A teraz pszczoły przycinają pracowicie wystające fragmenty papieru i robią niezły bałagan. Żadna! murarka nie okazuje zainteresowania rurkami angielskimi, na które bardzo liczyłam. Zjawiły się małe pasożytnicze osy.
Na balkonie zamieszkała, podobnie jak w poprzednim sezonie, tylko jedna pszczoła.
Po chłopakach, którzy uwolnili się w ubiegłą sobotę, kolej przyszła na 3 samiczki z górnej rurki - wyleciały w czwartek 19 kwietnia.
W piątek rano widać jeszcze pszczoły w dolnej rurce. No dobra, ja widzę 😀
A w piątek po południu nie było już mieszkanek rurki dolnej. Miałam nadzieję, że pszczoły skorzystają z przygotowanych niżej czystych rurek. Ale gdzie tam! Ta jedyna, która została, uprzątnęła najpierw 4 dolne komory, ale potem przeniosła się na górę i tam sprzątała, tnąc na kawałki resztki kokonów i rozdrabniając mur. Z lekkimi kokonami szło łatwo. A drobiny zaprawy wygarniała na zewnątrz, idąc rakiem i ciągnąc gruz głową (Coś tak, jakbyś ty, człowieku, cofał się na czworakach i brodą, a może i językiem, zagarniał okruchy pod siebie i do wyjścia).
Pszczoła rozbiera kolejną ściankę komory. Inna sprawa, że w sobotę postawiła ją na nowo w tym samym miejscu.
W sobotę o 19.30 murarka zamyka drugą komorę, dokonuje starannych ablucji i zamiera u wylotu rurki. Za jakiś czas okaże się, czy jajeczka są zapłodnione.
Mam nadzieję, że tak. Poprzedniej wiosny chłopaki także zniknęły bez śladu, ale murarki, a na pewno "moja" murarka poradziła sobie z tym śpiewająco.
Kiedy robię to nieudane zdjęcie, nadlatuje kolejna pszczoła. Chwilę kręci się wokół balkonu, ale wkrótce znika. Pewnie ją wystraszyłam.
Wczoraj zalepiła tę pierwszą rurkę i latała wokół, szukając chyba nowego miejsca. Znowu nie nocowała w domu, a rano jej jeszcze nie było. Po ulewie i burzy wypogodziło się, ale w domu będę późno, więc nie wiem, co u niej słychać.
Wspaniałe! Takie obserwacje to niesamowita sprawa. Wiem ze u mnie w ogrodzie i zakamarkach przy domu też zostawiają kokony (nigdy nie pozwalam Żonie tam sprzatać nim nie znajdę sladów że już wyleciały) ale nie mam czasu na tak zaawansowane obserwacje.
Coraz ciekawiej się robi.
OdpowiedzUsuńGdybym mogła poświecić obserwacjom więcej czasu, byłaby relacja live :-). Coś w tym stylu zrobiłam w niedzielę.
UsuńFilm robi wrażenie. Maleństwo tak się uwija.
UsuńWczoraj zalepiła tę pierwszą rurkę i latała wokół, szukając chyba nowego miejsca. Znowu nie nocowała w domu, a rano jej jeszcze nie było.
UsuńPo ulewie i burzy wypogodziło się, ale w domu będę późno, więc nie wiem, co u niej słychać.
Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńTakie obserwacje to niesamowita sprawa. Wiem ze u mnie w ogrodzie i zakamarkach przy domu też zostawiają kokony (nigdy nie pozwalam Żonie tam sprzatać nim nie znajdę sladów że już wyleciały) ale nie mam czasu na tak zaawansowane obserwacje.
Tak jakoś zajęło mnie to "pszczelarstwo" :-). Rzeczywiście, wymaga okresowo sporo pracy, ale obiekt obserwacji jest bardzo wdzięczny.
UsuńNatura jest niesamowita! :)
OdpowiedzUsuń